[248 km] Ślęża odsłania tajemnice: Babia Góra, Beskidy i… szansa na Tatry
📌 Najważniejsze informacje
Krzysztof Strasburger – autor tekstu i zdjęć, przedstawia swoją najnowszą relację z obserwacji Beskidów ze Ślęży, wykonanej 19 stycznia 2025 roku.
W materiale znajdziecie nie tylko potwierdzony widok masywu Babiej Góry z 247 km, ale również poszlaki wskazujące na możliwe uchwycenie miraży Tatr z odległości ponad 300 km.
Obserwacja Beskidów wpisuje się w serię podobnych dalekich widoków z ostatnich lat:
Zdjęcia przedstawiają: Beskid Żywiecki , Beskid Śląski, Beskid Morawsko-Śląski
Miejsce: wieża widokowa na Ślęży, Masyw Ślęży, Przedgórze Sudeckie
Wysokość obserwatora: 730 m n.p.m. – (wysokość szczytu Ślęży + wieży)
Odległość (WGS84) : Gówniak – 247,9 km; Babia Góra (Beskid Żywiecki) – 247,5 km; Barania Góra (Beskid Śląski) – 215,5 km; Skrzyczne (Beskid Śląski) – 211,3 km , Klimczok (Beskid Śląski) – 205,5 km; Góra Świętej Anny – 112,9 km; obiekty antropogeniczne: komin w Rybniku – 151,9 km; maszt Opole/Chrzelice – 82,8 km.
Czas: 19.01.2025
Autor: Krzysztof Strasburger
Sprzęt: Fujifilm Finepix HS10 – Krzysztof Strasburger
Mapa:
Dalekie obserwacje ze Ślęży
19 grudnia 2023 roku zdarzyło się coś, na co zapewne wielu z nas po cichu liczyło, ale traciło nadzieję po kilkunastu latach braku postępu. Artur i Zbigniew „odczarowali” Ślężę.
Z wieży widokowej zarejestrowali inwersyjny widok Babiej Góry, wielu szczytów Beskidu Śląskiego i dwóch w Beskidach Morawsko-Śląskich. Do tamtego dnia ledwo udawało się przekroczyć 100 km do innych gór (Góra Świętej Anny na skraju Wyżyny Śląskiej, szczytowy blok skalny na Jízerze i Smrk w Górach Izerskich).

Granicę tę do nieco ponad 150 km przesunął Tobiasz Rangno, dokumentując po zmierzchu światła sygnalizacyjne na odległych masztach (RTCN Klepaczka/Wręczyca Wielka koło Częstochowy) i kominach (elektrownia Rybnik). Obliczenia tylko potwierdzały stan faktyczny – w typowych warunkach termicznych ze Ślęży po prostu nie da się sięgnąć wzrokiem dalej. Pamiętam niczym nie skutkujące dywagacje sprzed kilkunastu lat, czy z masztu dałoby się dostrzec światło na innym maszcie, stojącym na Skrzycznem. Okazało się w końcu, że w sprzyjających warunkach wcale nie trzeba wchodzić tak wysoko.
Obserwacja Babiej Góry przesunęła Ślężę w rankingu punktów widokowych od razu do krajowej czołówki, w rewiry ponaddwustuczterdziestokilometrowe.
Obserwacja z 19 stycznia 2025
Gdy w sobotę 18 stycznia 2025 zorientowałem się, że przejrzystość powietrza staje się coraz lepsza, a było już za późno na organizację wejścia na wschód Słońca na wieżę na Wielkiej Sowie, wybór celu na następny dzień zapadł na podstawie bliskości od Wrocławia i – nie ukrywajmy tego – nadziei, że też zobaczę Beskidy.
Pomimo trochę zawstydzającej przygody na podejściu z przełęczy Tąpadła (szlak żółty jest okropny, więc poszedłem dobrze mi znaną nie znakowaną ścieżką, po ciemku zgubiłem ją przy obchodzeniu powalonego drzewa – czym w ogóle się nie przejąłem, bo przecież tam wszędzie da się przejść – i gdy alternatywna ścieżynka rozmyła się w zaroślach, w których tempo marszu spadło do niepokojąco niskiego, napotkanym duktem wróciłem jak niepyszny na okropny szlak), stanąłem na szczycie przed siódmą rano. Było cieplej, niż w mieście, co samo w sobie stanowiło dobry znak.
Podczas wchodzenia na wieżę przeżyłem za to głębokie rozczarowanie – idealnie bezchmurne niebo wprawdzie czerwieniło się, jak powinno o pogodnym świcie, ale horyzont w interesującym kierunku zdawał się płaski. Nie zobaczyłem nawet Góry Świętej Anny! Pomyślałem, że znowu realizuje się ponury scenariusz z wilgotnym powietrzem napływającym z południa przez Bramę Morawską i uniemożliwiającym dostrzeżenie Beskidów nawet w korzystnych (lokalnie) warunkach termicznych. Na szczęście nie zniechęciłem się i nie zrezygnowałem z próby uwiecznienia jakiegoś widoku. Nie mogłem bowiem bardziej się mylić! Gdy uważniej przyjrzałem się horyzontowi, moją uwagę przykuł miraż. Znajdował się w dziwnym miejscu, dalej na południe niż Babia Góra, Klimczok i Skrzyczne, z którymi jako-tako oswoiłem się, pomagając Arturowi opisać materiał z 2023 roku. Nie miałem pojęcia, na co patrzę, ale można powiedzieć, że wyniki późniejszej analizy zdjęć przeszły najśmielsze oczekiwania.
Wkrótce zrobiło się nieco jaśniej i okazało się, że Góra Świętej Anny jest na swoim miejscu, chociaż ponad mgłę wystawały tylko jej najwyższe partie.

Horyzont pełen niespodzianek – co widać na pewno
Widać było nawet więcej, niż się spodziewałem, tylko że zupełnie inaczej niż podczas obserwacji Artura i Zbigniewa. Wtedy powietrze było przejrzyste aż do samego gruntu. Skrzyczne i Babia Góra prezentowały się w sposób nie pozostawiający miejsca na wątpliwości, bo pomimo „ozdobienia” niewielkimi mirażami ich kształty były takie, jak oglądane z bliska (czyli z kilkudziesięciu km), a w krajobrazie można było bez trudu wypatrzyć liczne wieże kościelne i maszty, dzięki czemu dopasowanie symulacji komputerowej do zdjęcia stawało się łatwe. Tym razem powstała niezbyt gruba warstwa mgły. Na podstawie zdjęć można oszacować, że bezpośrednio za Wzgórzami Strzelińskimi sięgała nie wyżej, niż 40-50 m powyżej gruntu, co wystarczyło na skuteczne ukrycie większości obiektów, które można byłoby wykorzystać do orientacji.
Horyzont nad nią był pełen nie wypiętrzonych wysoko miraży, zlewających się optycznie z tym, co znajdowało się niżej – skąd wzięło się pierwsze wrażenie jego płaskości.






Te miraże, na które zwróciłem uwagę na początku, rozciągały się nad grzbietem wybiegającym na zachód od Baraniej Góry i nad Czantorią Wielką.

Poza tym widać było znacznie więcej! Na zdjęciach udało się zarejestrować – oprócz gór – maszt RTCN Chrzelice, najwyższą partię komina elektrowni Rybnik, wystający z mgły maszt w Bogdanowie, elewator koło Prudnika, nowe wiatraki koło Dívči Hradu (DH1 i DH2) oraz kilka kościołów na przedpolu Wzgórz Strzelińskich, dzięki czemu ostatecznie możliwe stało się dobre dopasowanie wyników obliczeń.


Na prawo od Czantorii Wielkiej na kilku kadrach pokazał się bardzo duży wiatrak – ten sam, który widziałem 27 grudnia 2024 z Kalenicy. Nie ma go jeszcze na mapach, ale na zdjęciach lotniczych w serwisie mapa-turystyczna.pl znalazłem ewidentne miejsce jego budowy. Azymut zgadza się z odczytanymi współrzędnymi. Oznaczyłem ten wiatrak Zaw2, od pobliskiej miejscowości Zawiszyce (na północ od Głubczyc). Zaw1 jest jego mniejszym sąsiadem, który pracował już w grudniu 2023. Tym razem wyszedł tylko na jednym zdjęciu, w dodatku w postaci pojedynczej rozmytej łopaty wirnika. Wreszcie na „późnym” zdjęciu Beskidów Morawsko-Śląskich można zidentyfikować mniejsze obiekty zgrupowane na południowy zachód od Głubczyc, w rejonie wzgórza Płoszczyniec między Zopowymi, Krzyżowicami i Bogdanowicami. Jeden z nich jest oznaczony Zop1, a pozostałe zostawiłem w spokoju, bo jest ich zbyt wiele.
Część odległych gór wystawała nad zamgloną warstwę przygruntową tak, że ich identyfikacja nie budzi wątpliwości. W tej kategorii mieszczą się masyw Babiej Góry do Wschodniego Garbu położonego niedaleko Gówniaka, prawie cały Beskid Śląski i niewielki wschodni fragment Beskidów Morawsko-Śląskich.
Beskidzkie miraże – nieoczekiwani goście na horyzoncie
Nie potrafię z absolutną pewnością rozstrzygnąć, czy widoczna jest Kępa w grzbiecie Babiej Góry, czy bliższe Magurka Wilkowicka i Czupel w Beskidzie Małym. Obliczenia wskazują na Kępę, jako leżącą wyżej nad horyzontem, ale niepewność co do zgodności przyjętego pionowego profilu temperatury ze stanem faktycznym i zasięg widocznego grzbietu każą postawić raczej na bliższy Beskid Mały. Czasem lokalnie rzedła mgła w warstwie inwersji przygruntowej i wtedy ukazywały się w niej kształty, które mogły być albo górami, albo tylko pofalowaną powierzchnią niższej i gęstszej mgły. Ze względu na niepewność identyfikacji, tam, gdzie azymut jakiegoś szczytu zgadza się z obserwowanym wyniesieniem lub mirażem w warstwie przygruntowej, ewentualnie tuż nad nią, umieściłem w opisie stosowną nazwę opatrzoną pytajnikiem. Np. na jednym ze zdjęć zaznaczyłem Policę i Cyl Hali Śmietanowej, być może widoczne przez krótki czas nad południowym stokiem Gromnika. To jednak nic pewnego, bo obraz jest bardzo zniekształcony.

Na tym wcale nie koniec. Ogromne zaskoczenie stanowiła obecność w polu widzenia miraży szczytów Pasma Czantorii – Cieślara, Stożka Wielkiego i Kyrkawicy.
Nie pokazały się one wcale w obserwacji z grudnia 2023. Wtedy horyzont od Czantorii Wielkiej aż do Gór Opawskich był zamknięty przez Płaskowyż Głubczycki, a za charakterystycznym monumentalnym elewatorem, stojącym w Prudniku w odległości około 85 km, nie było widać już nic. Tym razem ukazało się tam coś więcej – niestety w większości pozbawione struktury do tego stopnia, że można zadać sobie pytanie, czy patrząc tam widzimy wciąż góry, czy już tylko uwarstwienie powietrza? Na pewno nie jest to gruba warstwa mgły – trzeba mieć na uwadze, że mgła w interesującym kierunku była nawet cieńsza, niż dalej na północy i tuż obok pokazały się miraże szczytów odległych o ponad 200 km, z których najniższy Soszów Mały ma wysokość zaledwie 763 m n.p.m.

Na panoramie z godziny 7:35, ale nie tylko na niej, miraż jest z lewej strony przedłużeniem ramienia Kyrkawicy od strony Beskidu Śląskiego, a z prawej – Malego Javorovego od strony Beskidów Morawsko-Śląskich.

Dlaczego do pewnego miejsca miałyby to być góry, a dalej już nie? Jeśli góry, to którego pasma? Na lewo od „p800” (800 m n.p.m.) ramię Malego Javorovego szybko się obniża, podobnie jak teren na prawo od Kamennego vrchu. Jedyną możliwość kontynuacji daje Beskid Żywiecki w obrębie Worka Raczańskiego, od Wielkiej Rycerzowej do Wielkiej Raczy. Na azymucie Jaworzyny, znajdującej się na granicy ze Słowacją, na niemal każdym zdjęciu jest mniej lub bardziej wyróżniający się miraż – nie można więc upierać się, że nic tam nie widać. W innych mirażach (łuk między Bendoszką Wielką i Jaworzyną) mógłby się kryć nawet jeszcze dalszy szczyt Minčol (1394 m n.p.m.), oddalony jeszcze bardziej, niż Babia Góra. Niestety, tego wykazać jednoznacznie już nie sposób.
Można najwyżej puścić wodze fantazji i pomarzyć, że na zdjęciu z godziny 7:53 w wyższym piętrze mirażu wybiegającego na lewo od Malego Javorovego, na azymucie góry Muflon pokazał się Vel’ký_Choč (268 km), a nawet Štiavnica, odległa o 301 km sąsiadka Dziumbiera w Niżnych Tatrach. Biorąc jednak pod uwagę, że tuż obok powstała dziura po zniknięciu Wielkiej Raczy, a w dodatku nie da się ustalić, czy coś jest dalej, czy bliżej, bezpieczniej jest wstrzymać swoje konie i przyjąć, że to tylko dwa piętra miraży nad ramieniem Malego Javorovego.

Czym są niewielkie płaskie miraże ponad Soszowem Wielkim, Cieślarem i Stożkiem Wielkim, na kierunkach nie pokrywających się z tymi szczytami? Może fragmentami odleglejszego grzbietu, kulminującego w Małej Rycerzowej, albo jeszcze dalszego, już na terenie Słowacji? Może i tak, ale do jego zobaczenia potrzebna byłaby warstwa powietrza z silną refrakcją, stosunkowo wysoko. Na zdjęciach widać, że występowałaby tylko lokalnie (bo w przeciwym razie miraże ciągnęłyby się dalej w prawo), a w dostępnych danych pomiarowych jej nie znajdziemy. Można się tylko domyślać i w takiej sferze muszą niestety pozostać Muńcuł i Vysoká Magura, których azymuty najlepiej pasują do wyjaśnienia źródła uwiecznionych miraży.
Na tropie Tatr ze Ślęży – dowody poszlakowe z godziny 7:42
Największe emocje musi budzić możliwość zarejestrowania najwyższych szczytów Tatr Wysokich. Mogło się to przytrafić o samym wschodzie Słońca, mamy jednak do czynienia raczej z procesem poszlakowym, niż z niepodważalnymi dowodami. Musiała wtedy powstać cienka warstwa powietrza, w której temperatura wyjątkowo szybko rosła z wysokością, pociągając za sobą lokalny wzrost gradientu współczynnika załamania światła, a zatem także współczynnika refrakcji atmosferycznej do wartości może nawet bliskich 1. Można to poznać po wyglądzie mirażu Babiej Góry, który na panoramie z 7:42 zmienił się w poprzerywaną, niemal poziomą kreskę i po stronie południowej zdaje się obejmować obszar o wysokości poniżej 1500 m n.p.m. W zakresie kątów azymutu od Łomnicy aż po grupę Lodowego Szczytu pojawiły się wtedy zmieniające swój wygląd pociemnienia w obrębie warstwy przygruntowej. Mogą one być (podkreślam: mogą, a nie na pewno są) mirażami tatrzańskich szczytów. Oczywiście nie tylko samych Łomnicy i Lodowego Szczytu, lecz także całych ich przyległości, z Durnym (którego azymut jest niemal identyczny z azymutem Łomnicy, więc nie ma go w opisie), Baranimi Rogami, Lodową Kopą i Małym Lodowym Szczytem. Głównym, jeśli nie jedynym argumentem przemawiającym na rzecz Tatr jest brak konkurencji innych gór w tym samym kierunku, natomiast nie potrafiłbym udowodnić, że nie uwieczniłem po prostu gęstszej mgły przygruntowej.

Jest jednak jeszcze jedno zdjęcie, zrobione 3 minuty później i wkomponowane w panoramę sięgającą aż do Gór Opawskich. Słońce jeszcze nie całkiem wyszło nad horyzont, ale lokalne warunki termiczne zmieniły się w stopniu, który spowodował wyniesienie mirażu masywu Babiej Góry wyraźnie powyżej warstwy przygruntowej. Stał się on jednocześnie całkiem płaski, jednolity od Wschodniego Garbu do Małej Babiej Góry. Dalej na prawo jest poprzerywany, a ostatni fragment, który daje się przyporządkować rewirom babiogórskim, odpowiada krótkiemu grzbiecikowi zakończonemu przez Bukovský grúň (zaledwie 1230 m n.p.m.; przy tym z lewej strony Babiej Góry nie widać Kępy, wysokiej na 1521 m n.p.m.). Miraże jednak ciągną się dalej. Najwyraźniejsze są wcale nie na azymutach najwyższych partii Tatr. Najdalszym i najlepiej widocznym byłby Kieżmarski Szczyt (312.45 km). W kierunku Łomnicy i Baranich Rogów miraż staje się niklejszy, a nad Lodowym Szczytem nie ma go wcale. Można to przypisać lokalnym różnicom warunków termicznych, analogicznie do tych występujących podczas nocnych obserwacji Warszawy, gdy widać było wieżowce na Woli, a w Śródmieściu nie. Niestety, nie mogłem czekać na korzystną zmianę, bo Słońce zalewało krajobraz coraz jaśniejszym blaskiem i trzeba było szybko uwieczniać widoki z zanikającymi już mirażami. Za to Beskidy Morawsko-Śląskie podniosły się pozornie wyjątkowo wysoko!



Kulisy analizy i fotograficzny niedosyt
Właściwie pozostaje mi tylko powtórzyć coś, co napisałem w różnych miejscach już kilka razy, a ciągle mnie dręczy – pierwszy raz w życiu żałuję, że nie fotografowałem lepszym sprzętem. Było kilka wcześniejszych momentów, gdy zarejestrowałem – właśnie, co? Na moich zdjęciach (np. z 7:32) widać tylko wybrzuszenie na azymucie grupy Lodowego Szczytu, a niestety trzeba przyznać, że nie grzeszą one ostrością i wiem z doświadczenia, że moim fujem (Fujifilm Finepix HS10) dużo lepiej się nie da. Może lepsza optyka ustawiona na stabilniejszym statywie pokazałaby więcej szczegółów?
Pozostaje kwestia pionowego profilu temperatury, użytego w obliczeniach. Przyznaję, że trochę manipulowałem nocnym pomiarem z Wrocławia, podnosząc dolną część i „zszywając” ją z górną na wysokości około 700 m n.p.m.




Na górze: Widok wygenerowany na podstawie prawdziwych danych z Wrocławia (19.01.2025). W tych warunkach Beskidy są widoczne, a na horyzoncie pojawia się płaski miraż Tatr.
Na dole: Widok dla stałej refrakcji (k=0.35), gdzie widać Beskidy i Tatry. Opracowanie: Paweł Kłak.
Mogę się usprawiedliwić tylko tym, że warunki panujące w warstwie przygruntowej nad Płaskowyżem Głubczyckim na pewno były inne, niż we Wrocławiu, który przede wszystkim leży znacznie niżej. W nauce to się nazywa „parametryzacją metody w celu dopasowania przewidywań teorii do doświadczenia” :-).
Krzysztof Strasburger
Gratulacje dla Krzyśka za 248 km z Polski! Widok Babiej Góry ze Ślęży to najdalsza jak dotąd udokumentowana obserwacja pomiędzy punktami położonymi w Polsce.
Jak wspomniałem w Polskim Radiu, bariera 300 kilometrów to coś, co prędzej czy później zostanie pokonane. To potencjalny widok wspomnianych tu Tatr ze Ślęży, o których mówił Krzysztof, byłby najdalszym możliwym do uchwycenia z terytorium Polski – tych miraży tu na zdjęciach nie można wykluczyć. Co więcej, nie można też wykluczyć obserwacji Alp z Wielkiej Raczy w Beskidzie Żywiecko-Kisuckim, a także dalszych niż dotychczas obserwacji ze Śnieżnika! To pokazuje, ile jeszcze przed nami w dalekich obserwacjach mimo iż czasem wydaje się, że wszystko co najlepsze zostało „zebrane ze stołu”.
Jestem pełen podziwu dla autora.
Doskonale wiem, jak ciężko sfotografować tak odległe obiekty, choć zajmuje się tym od niedawna, zainspirowany działania Pawła Kłaka, mam już jakieś doświadczenie i wynik 248km z Polski to wynik niesamowity. Natomiast jeżeli okazało by się, że obserwacja Tatr z Polski z odległości powyżej 300km było by to niesamowitym, ciężkim do pobicia osiągnięcie.
P.s bardzo dobrze napisany artykuł, jak również przedstawione symulacje jak i wykresy, oby więcej takich miłośników i profesjonalistów w dziedzinie dalekich obserwacji.
Gratuluję i pozdrawiam,
(Szczerze, wierzę w to, że pękło to 300km, budzi wyobraźnię)
No cóż, wiara w tej sytuacji to trochę za mało… Sam jestem zdania, że Tatry się pokazały (gdybym nie był, to nie umieściłbym ich w opisie), ale wyglądają tak nędznie, że umysł się podświadomie buntuje i nie chce ich zaakceptować. Zostaje eliminacja innych możliwości. Czyli patrzymy na prawo i na lewo od tych niekształtnych pociemnień w obrębie warstwy przygruntowej i nie znajdujemy podobnych struktur, których nie dałoby się przypisać do gór. Za to masyw Babiej Góry o 7:42 właściwie wygląda bardzo podobnie, a wiadomo, że to JEST Babia Góra, bo była widoczna przynajmniej przez poprzedzające pół godziny, ciągle w tym samym miejscu (zagubiona samotna chmurka – notabene chmur nie było – raczej by się przemieszczała), a jej trochę zmieniający się wygląd można spokojnie złożyć na karb fluktuacji warunków termicznych. Załóżmy więc, że to też są góry, bo lepszej interpretacji nie potrafię podać. Jeśli tak, to które? No i tu zostają Tatry, a konkretnie grupa Lodowego Szczytu, bo na azymucie Łomnicy wygląda to dużo gorzej. Z kolei 3 minuty później mamy te niewielkie miraże, niestety już nie nad Lodowym – gdyby tam też był miraż taki, jak nad Kieżmarskim, to właściwie mielibyśmy pewniaka.
Poszlaki, że to faktycznie są Tatry, są moim zdaniem dużo mocniejsze, niż w przypadku napisanych palcem na wodzie Policy, Cyla Hali Śmietanowej i fragmentu Beskidu Małego o 7:30. Pokazały się tylko raz, a na lewo od nich jest coś, co trudno zinterpretować inaczej, niż grubszą mgłę. Naniesienie ich na opis stanowi raczej śmiałą hipotezę, niż wyraz mojego przekonania, że były widoczne.
Co będzie dalej? Może tak, jak z okolicą Salomina na Wzniesieniach Urzędowskich, gdzie zaczęło się od kilku lat tęsknych westchnień do widoku niemal nieosiągalnego, potem pojawiły się pierwsze zdjęcia, które trzeba było masakrować komputerowo, żeby uwidocznić tatrzańskie szczyty, aż po kilku coraz lepszych obserwacjach uwieczniona została piękna panorama prawie całych Wysokich Tatr :-).
Po 1 ciekawy wpis! Fajnie się czytało 😃 po 2 ta 3setka grzeje, oj grzeje 😃 potwierdzić można tylko w jeden sposób, pakujemy Ci w torbę jakąś konkretną lufę i wysyłamy na obserwacje drugi raz 🤝
Żona obserwuje ptaki. Lustrzankę, do tego długą lufę, a nawet statyw mogę po prostu pożyczyć od niej. Jeśli ktoś zamierza zapytać, dlaczego nie zrobiłem tego tym razem – bo dotąd zawsze do nie budzącego wątpliwości dokumentowania obserwacji wystarczył kompakt, znacznie lżejszy i wygodniejszy w transporcie na plecach, w połączeniu z miniaturowym statywikiem, który po złożeniu można schować do kieszeni. Jeśli będzie następny raz, to zapewne się złamię i zabiorę cały ten ciężki sprzęt. Do torby zapakujcie mi takie warunki, jakie panowały 19 stycznia!
Przyznam, że początkowo, patrząc na zdjęcia na Facebooku, na tych małych fotkach, faktycznie na początku pomyślałem sobie: „Jakieś chmury” Jednak po wnikliwym przeczytaniu artykułu i przyjrzeniu się załączonym analizom oraz symulacjom, moje zdanie się zmieniło. Babia Góra jest moim zdaniem widoczna na pewno. Natomiast co do Tatr – to naprawdę coś co mogło się wydarzyć
Wooow megaaaa gratulacje!
Gratuluję, ale też jestem zdania, że nie da się tu odróżnić Tatr od rozmywającego się horyzontu. Gdyby użyć tu lunety, można by rozwiać wszelkie wątpliwości. Niemniej 300-312 km jest jak najbardziej do złamania. Osobiście czekam też na inne historyczne obserwacje, jak Tatry z Mazowsza, Poznań ze Śnieżki czy Bornholm z Pomorza. Ciekawią mnie także możliwości obserwacyjne Tatr z Polski z pomocą drona i zdjęć lotniczych.
Ech… żeby tylko Tatry były w tej obserwacji problematyczne. Dla mnie nawet większe zaskoczenie stanowi możliwość zajrzenia ze Ślęży do Worka Raczańskiego, bo wprawdzie to znacznie bliżej, ale góry bez porównania niższe! Brak porządnie zarysowanych struktur na horyzoncie – takich, jak w przypadku wyraźnie widocznych o 7:35 Cieślara i Stożka Wielkiego, każe odwoływać się do argumentów opartych na eliminacji alternatywnych wytłumaczeń tego, co widać.
Taką dość oczywistą alternatywą jest mgła. Posiedziałem jeszcze trochę nad panoramą zarejestrowaną około 7:45, czyli podczas wyłaniania się Słońca zza horyzontu. Zanikła wtedy część miraży na granicy warstwy przygruntowej (albo w zmienionym świetle popsuł się ich kontrast), za to dobrze było widać bliższe elementy krajobrazu. Na podstawie map wytypowałem punkty, niektóre trochę różniące się od tych we wcześniejszym opisie, które mogłyby być widoczne. Są to różne wzniesienia w terenie, często bezimienne (wtedy podawałem wysokość i nazwę najbliższej miejscowości), w ogromnej większości nie osiągające nawet 300 m n.p.m. Okazało się, że w zakresie kątów azymutu odpowiadającemu położeniu pasma Czantorii oraz Worka Raczańskiego można je przypisać do zarejestrowanych „pasów” terenu, na podstawie obliczeń, aż do odległości około 100 km. To znaczy, że mgła nie sięgała tam wyżej, niż te wzniesienia, albo przynajmniej (wobec braku ostrej granicy) była zbyt rzadka, by blokować widok.
Zrobiłem też eksperyment obliczeniowy i doszedłem do wniosku, że górna granica mgły nad Raciborzem (około 140 km od Ślęży) musiałaby być na wysokości 400 m n.p.m., żeby to jej, a nie górom odpowiadało widoczne rozgraniczenie między jaśniejszym niebem i ciemniejszym polem poniżej, na azymucie na lewo od Baraniej Góry. Mogło tak być? Mogło. Tam już nie widać wyniesień terenu za Wzgórzami Strzelińskimi, bo raz, że staje się on niższy, a dwa – sama mgła wygląda na gęstszą. Wracając do kierunku Worka Raczańskiego, w sukurs przychodzi zdjęcie późniejsze, na którym jest Wężowa (zwana też Gajną) i nad nią wysoko wyniesiony miraż Beskidów Morawsko-Śląskich. Zrobione zostało kilka minut po wschodzie Słońca, a mgła na nim jest już tak jasno oświetlona, że dokładnie widać, gdzie się kończy. Ciągnie się jeszcze kawałek „powyżej” góry Muflon (bo tak naprawdę jej górna granica jest optycznie podniesiona tak samo, jak góry. Na tym zdjęciu, a także na zamieszczonej tu panoramie z poprawionym opisem, z 7:45, tę górną granicę mgły najlepiej widać moim zdaniem w „dziurze” powstałej po zniknięciu mirażu Wielkiej Raczy. Czyli na pewno niżej, niż w kierunkach od Babiej do Baraniej Góry. Nie ma zatem rozsądnej alternatywy dla miraży przynajmniej niektórych szczytów okalających Worek Raczański.
Poza tym ciągle utrzymywał się miraż nad Soszowem Wielkim, podczas gdy nad sąsiednim Cieślarem nic takiego nie było. Czyżby jednak Muńcuł?
Jeśli o Tatry idzie, to z powyższego opisu usunąłem Łomnicę i Baranie Rogi. Każdy może zobaczyć, że miraż staje się tam już tak nędzny, że nie wiadomo, czy w ogóle jest :-). Natomiast na azymutach obu Kieżmarskich Szczytów jest całkiem solidny, więc podpisy zostały.